Po jesiennych (2006) wycieczkach zapoznawczych poprosiliśmy uczestników o krótkie opisanie swoich wrażeń. Autorzy poniższych tekstów na własnej skórze doświadczyli jak wyglądają nasze wycieczki i na ile treści publikowane na naszej klubowej stronie WWW są pomocne i zgodne z rzeczywistością. Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że jeden wspólny wyjazd nie daje możliwości pełnego poznania tego co i jak zwykle robimy - zależy to przecież od bardzo wielu czynników, chociażby rodzaju gór, pogody, pory roku, uciążliwości dojazdu, składu ekipy, celu wyjazdu czy częściej po prostu szczęścia i naturalnego zbiegu okoliczności. Poza tym - podczas jednej krótkiej wycieczki trudno jest zwrócić uwagę na każdy problem, trafić okazję do przetestowania całego sprzętu zgromadzonego według klubowej listy w plecaku, trudno jest czasem nawet znaleźć wolniejszą chwilę i spokojnie pogadać o tym, o czym by się chciało ... Mamy nadzieję, że takie mini-relacje "z pierwszej ręki" będą pomocne dla tych, którzy właśnie zastanawiają się nad zgłoszeniem na wycieczkę, dla nowych osób, które przygotowują się do udziału w kolejnych wycieczkach zapoznawczych lub wogóle rozważają swój udział w klubie. Zapraszamy do lektury, może zamieszczone niżej wypowiedzi uchylą Wam rąbka tajemnicy i pomogą zdecydować się ba to aby do nas dołączyć.
Janusz:
Generalnie wydaje mi się, że informacje zawarte na stronie WWW Klubu Karpackiego są dość rzetelne i pozwalają dokładnie zorientować się nowym uczestnikom o charakterze uprawianej przez Was turystyki. Jedna z rzeczy która była dla mnie trudniejsza niż się spodziewałem były trudy wędrówki. Muszę szczerze przyznać, że dla mnie wycieczka była dość intensywna i wysiłek okazał się dość duży. Nie chodzi mi w tym momencie o takie sprawy jak nocna podróż pociągiem, nocleg w namiocie czy brak rzeczy które normalnie się używa w codziennym życiu, ale o sam wysiłek związany z wędrówką przez góry.
Wcześniej jeździłem na wycieczki w góry gdzie przebywałem dystanse długości 20 - 30 km, ale były one jednodniowe i bez dużego obciążenia plecakiem. Dlatego nie powodowały aż tak dużego zmęczenia. Na wycieczce zapoznawczej często wędrowaliśmy w dość trudnym terenie (poza ścieżkami i przez "maliniaki" [nowe określenie "krzala" - przyp. red.]) co stanowiło dodatkowe utrudnienie. Dlatego na Wasze wycieczki trzeba mieć naprawdę dobre przygotowanie kondycyjne. Nie twierdzę, że było to dla mnie jakieś duże zaskoczenie ponieważ jest to wyraźnie zaznaczone na stronach WWW i wynika to także z kronik wycieczek gdzie są podawane pokonywane dystanse, ale jednak spodziewałem się że trudy takiej wyprawy będzie mi łatwiej znieść.
Są momenty podczas takiej wycieczki, że ma się serdecznie dosyć i zaczynasz się zastanawiać po co właściwie się w to pakowałeś. Gdy jednak po dwóch, trzech dniach odpoczniesz i zregenerujesz siły już masz ochotę na następny wyjazd.
Teraz wiem, ze na dłuższy wyjazd niż 2-3 dni będę musiał trochę więcej popracować nad swoją kondycją.
Wcześniej, jeszcze przed wycieczką zapoznawczą, przeglądając strony WWW Klubu Karpackiego zauważyłem, że wiele osób było tylko na jednej wycieczce i zrezygnowało z dalszych wyjazdów. Zastanawiałem się wtedy jaka jest tego przyczyna. Sądzę że głównym czynnikiem, który przypuszczalnie zniechęca do dalszych wyjazdów jest bardzo duży wysiłek fizyczny związany z wędrówką (ale może się mylę, są to tylko moje przypuszczenia). Oczywiście przez systematyczne uczestniczenie w Waszych wyjazdach na pewno można wyrobić sobie wymaganą kondycję, ale zależy to już od wytrwałości poszczególnych osób.
Na pewno kluczem do udanego wyjazdu jest dobre przygotowanie się do wycieczki to jest: właściwie spakowany plecak o rozsądnej wadze, dobrze przygotowany prowiant, odpowiedni sprzęt. Przygotowana przez Was lista ekwipunku jest bardzo pomocna i pozwala upewnić się przed samym wyjazdem czy się nie zapomniało o jakiejś ważnej rzeczy. Na pierwszym wyjeździe popełniłem kilka błędów i teraz widzę że pewne rzeczy trzeba robić inaczej.
Potrzebne jest też zdobycie doświadczenia w samym podróżowaniu do miejsc w które zwykle jeździcie. Wy macie sprawy komunikacji bardzo dobrze rozpracowane. Jeździcie przecież po całych Karpatach już od wielu lat. Ja do tej pory nie odbywałem bardzo długich podróży koleją czy autobusem. Częściej moje wyjazdy odbywały się samochodem, a to jest zdecydowanie łatwiejsze.
W dalszym ciągu uważam, że Wasz Klub stwarza doskonałą możliwość do realizacji górskich pasji. Z własnego doświadczenia wiem jak trudno jest teraz znaleźć w gronie znajomych towarzystwo do wędrówek górskich. Dlatego jeżeli będę miał możliwość na pewno postaram się uczestniczyć w Waszych wyjazdach. Fajnie, że ciągle znajdujecie zapał i macie tyle wytrwałości w prowadzeniu spraw Klubu Karpackiego. Dzięki za wyrozumiałość dla mniej doświadczonych turystów i za cenne porady, które są zawsze bardzo pomocne.
Beata:
Moja Przygoda z Klubem Karpackim. Jak się zaczęła ? Przypadkowo - jak to bywa z Internetem. Zimą jechałam na narty na Ukrainę i szukając jakichś informacji wyskoczyła mi strona Klubu Karpackiego. Jako potencjalnie ciekawa zapisałam ją do ulubionych. No a potem brak pomysłu na wakacje i początek korespondencji z Pawłem. I tu muszę przyznać było pierwsze rozczarowanie - ładnie się przedstawiłam ale nikt mi długo nie odpowiadał - teraz wiem, że w czerwcu Paweł był bardzo zajęty - ale wtedy pomyślałam sobie że to kolejna nieaktywna strona.
Przyznaje także, że nie przeczytałam wszystkiego na stronie, nie prześledziłam kronik wszystkich wycieczek. Nie starałam też, wyobrazić sobie dokładnie jak wyglądają wasze wyprawy. Nastawiłam się na żywioł. Mi wystarczyła tylko informacja: góry, namiot, ognisko. Od dawna spędzam wakacje w podobny sposób - nawet jeśli jest to wyjazd do "cywilizowanej" Europy i nie da się rozpalić ogniska to śpimy gdzie popadnie obniżając do minimum koszty wyjazdu. Dla mnie głównym celem jest: zobaczyć i przeżyć jak najwięcej.
Zdecydowałam się na udział w wycieczce zapoznawczej. Potem nastąpił szereg e-maili i dyskusja na temat niemal każdej rzeczy, którą trzeba było zabrać. Miałam tylko 2 tygodnie na zgromadzenie tych wszystkich rzeczy !!! - to przerażało mnie najbardziej. Na szczęście okazało się że niemal większość można kupić w całodobowym Tesco. No i wyobrażałam sobie, że Paweł od razu na dworcu w Przemyślu każe nam rozpakować plecaki i pokazać czy wszystko mamy z tego całego spisu - na szczęście tak się nie stało. Zresztą teraz już wiem że większość z tych rzeczy na prawdę może "się przydać" - ale i tak uważam że jeśli śpi się z kimś w namiocie to się jest jego partnerem na wycieczce na dobre i na złe i śmiało można podzielić się sprzętem i zabrać jeden komplet pewnych rzeczy na taką parę.
Jakie miałam jeszcze odczucia po bardzo obfitej korespondencji e-mailowej z Pawłem? - pomyślałam że chyba jest trochę "nawiedzony" i ma nadmiar czasu wypisując takie elaboraty i nawet przestałam reagować. Postanowiłam w pewnym momencie że jak mnie weźmie na wyjazd to fajnie, a jak nie to trudno - że nie dam się zwariować prowadząc e-mailowe dyskusje w nieskończoność - tym bardziej ze mam Internet tylko w pracy a tam chroniczny brak czasu na cokolwiek. Oczywiście teraz już wiem że to po prostu "dupochrony" - no bo co by było jakby się coś komuś stało? Albo jakby ktoś miał pretensje że to taki wyjazd ? - nigdy nie wiadomo kto tak naprawdę chce jechać.
No a co do wycieczek - te na pewno mnie nie zawiodły. Tak jak pisałam nie starałam sobie ich wyobrażać - ale samo "szwendanie" się po górach było "oki". Podoba mi się że nie tylko góry - ale jeśli jest coś ciekawego w okolicy to się to ogląda. Przypuszczam także ze wycieczki na Ukrainę/Rumunię w wyższe góry mają trochę inny charakter.
No i ludzie - wszyscy sympatyczni (no chyba że ja tak akurat trafiłam na wycieczce zapoznawczej!), kochający góry, odpowiedzialni. Nie znaleźli się tam przypadkowo. W którymś z e-maili Paweł zapytał mnie dlaczego mając góry pod ręką chcę z nimi jeździć. Odpowiedź jest w celach KK - nawiązanie przyjaźni i chęć wyjazdów w Karpaty, oraz wymiana doświadczeń. Niewiele osób ma ochotę na spędzanie swojego wolnego czasu właśnie w ten sposób. Dla samego faktu bycia w górach.
A sama wycieczka zapoznawcza? - tu także miałam dużo wrażeń. Przez pierwsze godziny - jeszcze w pociągu zadawałam sobie pytanie "co ja tu robię ?". Byłam zestresowana: nie zdążyłam włożyć karimaty do pokrowca bo mieliśmy się spotkać dopiero w Przemyślu a tu już pierwszego gościa spotkałam w Katowicach, że za wcześnie zjem śniadanie (pisało że wszyscy jedzą w pociągu a tu nikt nie je!!), że pije kawę z termosu na którą akurat teraz mam ochotę (termosu też nie musiałam brać bo to była wycieczka letnia), że w ogóle nie wiem gdzie jestem (pierwszy raz byłam na Pogórzu Przemyskim). No i na początek tempo marszu - nie było wolne a ja na dodatek jak oszalała niosłam 4 litry wody do gotowania bo źle zrozumiałam wytyczne !! Na szczęście pogoda i górki były super, potem okazało się że z moją kondycją nie jest tak źle jak się obawiałam no i pozostałe osoby będące po raz pierwszy też okazały się po prostu fajne.
Dowodem na to jak mi się podobało może być mój - wydawałoby się - banalny spacer w pewną niedzielę. Mieszkam w Bielsku więc góry mam na wyciągnięcie ręki - ale ja tak po prostu wyszłam z domu i poszłam w przeciwną stronę - takie nasze "Pogórze Bielskie". Dzięki KK zobaczyłam że można super spędzić czas włócząc się po okolicy dla samej przyjemności włóczenia się a nie konkretnego zobaczenia czegoś bądź zdobycia jakiegoś szczytu. Szłam tak jak popadło przez pola i zagajniki i cieszyłam się każdą chwilą pięknego jesiennego dnia.
Mam nadzieję że nie był to ostatni mój wyjazd z KK no i mam nadzieję na wiele wspólnych wrażeń w przyszłości.
Ewa:
Ogólnie - tak jak sobie wyobrażałam, tak było. Nie sądziłam tylko, że będziemy wędrować długo po zmierzchu. Zakładałam bowiem, że co do zasady obóz rozbija się jeszcze za dnia. Rozumiem jednak, że był to element "zapoznania", że takie sytuacje mogą mieć miejsce. Chyba, że to norma, ale latem byłoby to raczej bez sensu, czyż nie?
Z informacji na stronie wynika, że wędrujecie od rana do zmierzchu, nie wynika natomiast, że wędrujecie prawie bez dłuższych przerw. Nie byłam tym jednak specjalnie zdziwiona, bo było parę danych na to wskazujących ...
Co bym dopisała - informacje o niezbędnej kondycji fizycznej. Była to jedyna informacja, której mi naprawdę brakowało. Nie żartuję. Spacery po mieście w celu przyzwyczajenia organizmu do chłodnych podmuchów wiatru, to jednak za mało. Miałam dobre przeczucia co do konieczności wizyt na basenie i w siłowni. Wiem, że według Ciebie, to nie jest najlepszy sposób zdobywania formy, ale naprawdę - jak masz mało czasu, pracujesz w biurze, chodzisz w kostiumie (garniturze) - to łatwiej pójść na siłownię, niż dojechać rowerem do pracy.
Jeżeli chodzi o moje plany - to bardzo chętnie pojechałabym z Wami na jakiś wyjazd.
Przemek:
Na pewno przekonałem się do zestawów obiadowych, gwizdka i paru innych rzeczy, których wcześniej nigdy nie używałem.
Paweł:
Nie było (przynajmniej w moim przypadku) jakiegoś wielkiego zaskoczenia - że coś było opisane tak a wyglądało w rzeczywistości inaczej - tzn. zgodnie z opisem na stronach. No chyba że to, że było tak "lajtowo"
Małe pozytywne zaskoczenie - zaczyna mi się podobać to perfekcjonistyczne podejście do przygotowań - a czytając Wasze strony można się było trochę zniechęcić, że wymagacie jakichś "pierdołek". Czyli uwaga dla kandydata - "nie zniechęcać się drobiazgami - jeśli człowieku uwielbiasz łazić po górach od rana do nocy, to trafiłeś na swoich".
Łukasz:
Mam bardzo pozytywne wrażenia po wycieczce. Jestem co prawda przyzwyczajony do poruszania się w mniejszej grupie, w której każdy wie co ma robić więc decyzje podejmowane są kolektywnie. Ale absolutnie się zgadzam, że takie podejście nie ma sensu w dużej grupie, w sytuacjach krytycznych lub wśród ludzi, którzy się nie znają. Zaimponowała mi mobilność grupy, najwyraźniej zadziałała "selekcja" przedwyjazdowa.
Bardzo się cieszę, że podczas wycieczki nie było takiego formalizmu, jaki był w trakcie wymiany listów. To co przeczytałem na stronie oddaje bardzo dobrze to co widziałem na żywo. Jeszcze raz dziękuję.
Ewa:
Peron stacji Warszawa Zachodnia. Sześć osób, które spotykają się po raz pierwszy. Cześć, cześć, padają imiona. Jedziemy do Rzeszowa, a dalej do Przemyśla. Po drodze dołączają inni, W Przemyślu jest nas dwunastka. Dwanaście osób, które przez najbliższe dwa dni będą razem wędrować po Pogórzu. Pomału oswajamy się, zaczynają się żartobliwe opowieści i wspomnienia z górskich wyjazdów, rozmowy o sprzęcie. Ja tylko uważnie słucham, wracam w góry po wielu latach nieobecności.
Ale to co najważniejsze to iść przed siebie. Trasa rzadko wiedzie szlakiem lub drogą, są to raczej trawiaste bezdroża, laski lub gęste zagajniki, łapiące za nogi pędy jeżyn, oraz bardzo często błoto. Błoto wysysało ze mnie ostatki sił, ale przetrwałam. Po powrocie, usuwałam jego ślady z odzieży i sprzętu przez kilka dni.
Nie ma czasu na podziwianie widoków ani zachwycanie się urokami przyrody. Jedynie chwile poświęcamy starym cmentarzom, świadkom tutejszej przeszłości.
Wieczorny biwak - zespoły namiotowe ustalone przez kierownika sprawdzają się. Rano o wyznaczonej godzinie wyjścia, jesteśmy "zwarci i gotowi". Pogoda nie ma dla nas litości, pada. Ale czy to ma jakieś znaczenie ?
Pozdrowienia dla wszystkich uczestników wycieczki zapoznawczej.
Rysiek:
Wreszcie po długim i cierpliwym oczekiwaniu oraz korespondencji przychodzi mail że mogę się załapać. Ostatnie chwile przed wyjazdem i niepokój jak to będzie ? Wiem z doświadczenia że ta nuta napięcia jest pozytywną siłą która pozwoli mi pokonać moje obawy. Pociąg miałem do miejsca zbiórki o godz. 1:03. Tu zaraz kłania się dogranie szczegółów związanych z podróżą. Wiem kto gdzie wsiada. Intuicyjnie rozpoznajemy się i do Przemyśla dojeżdżamy całą grupą. Rozpoczynamy wędrówkę i tu zaraz wyłania się obraz solidarnie współpracującej grupy. Większość z Nas spotyka się po raz pierwszy, ale odczuwa się ducha serdeczności, pomocy, chęci przeżycia fajnych chwil podczas wspólnej wędrówki.
W pierwszej części dnia pogoda dopisuje. Górki są super i historia tych terenów bardzo ciekawa. Co chwilę natrafiamy na jakieś ciekawe rzeczy. Radzę sobie nawet dobrze. Po południu zmiana pogody i zaczyna siąpić deszcz. Zaczynam też odczuwać zmęczenie. Dotychczas nie nosiłem tak ciężkiego plecaka przez tak wiele godzin. Brakuje mi trochę częstszych krótkich odpoczynków na złapanie paru oddechów (przynajmniej kiedy wspinamy się w górę w niezłym błotku). Tutaj jednak nie jestem sam ze swoim zmęczeniem. Koledzy są zawsze przy mnie cierpliwe czekając, doradzając. Dodaje mi to sił. Kryzys mija i znów mogę cieszyć się wędrówką. Wędrówkę kończymy wieczorem. Tu znów fajny moment. Kiedy Paweł mówi kto chce na ochotnika jeszcze trochę pomóc wszyscy są chętni. Potem ognisko, kolacja (super smakuje klubowy zestaw z ryżem oraz herbatka ze szczurów), wreszcie paciorek i sen.
W niedzielę rano czuję się dobrze. Żadnych zakwasów. Wiem już że mam niepodregulowany plecak który dotychczas nie był tak obciążony i w dłuższej perspektywie absorbuje mi dużo sił oraz przy tym obciążeniu nie wyczuwam go dobrze. Idąc staram się go wyczuć i regulować w zależności od warunków terenowych. Trudna lekcja ale chyba inaczej nie da rady. Powinno to zaprocentować w przyszłości. W drugiej połowie dnia czuję że zaczyna mnie coś obcierać na achillesach obu stóp. Później okazało się że nowa pierwszy raz używana skarpetka oraz parę ziarenek piasku po sobotnim przekraczaniu rzeczek nieźle poraniły mi stopy.
Atmosfera w grupie była super. Chyba każdy następny dzień pogłębiał naszą konsolidację. Późnym wieczorem dotarliśmy do celu. Rozjeżdżamy się i w sercu pozostaje nadzieja i myśl o następnej wspólnej wycieczce.
Pozdrowienia dla Wszystkich uczestników !
Uważam że strona Wasza w znacznej większości oddaje rzetelne informacje o uprawianej przez Was formie turystyki. Wycofajcie tylko tę informację o 10-15 minutowym odpoczynku po każdej efektywnej godzinie wędrówki. Tu przynajmniej podczas naszej wycieczki tego nie było i trochę mnie to zaskoczyło (musiałem to szybko w czasie wycieczki przeprogramować w swej świadomości) i przyznam szczerze gdyby było chociaż 5 minut to dla mnie byłoby super.
Szczegółowa korespondencja i sposób przygotowania się do wyjazdu to dobra sprawa a szczególnie punkt po punkcie dogadywanie najważniejszych kwestii. Tutaj może miałbym taką uwagę do nowych osób, które chcą jechać na wycieczkę aby uważnie czytały tekst bez pomijania jakichkolwiek kwestii i dawały w swej korespondencji precyzyjne odpowiedzi punkt po punkcie. Może z początku wydaje się to trochę upierdliwe ale potem na szlaku jest mniej niemiłych niespodzianek. Wiem ze swej strony, że parę razy opuściłem parę ważnych rzeczy i praktycznie musieliśmy uzgadniać sprawy od nowa (tu przepraszam za nieszanowanie czasu drugiej osoby).
Radziłbym też nowym uczestnikom wycieczek aby zabierali na wycieczkę zapoznawczą sprzęt już używany i sprawdzony (przynajmniej buty, skarpety, kurtka, spodnie). Unika się po prostu niemiłych niespodzianek typu obtarcia, zły komfort cieplny, itp.).
Po przekroczeniu wpław różnych rzeczek i strumyków zwróciłbym też większą uwagę na porządne wytarcie nóg, ubranie skarpet i zasznurowanie butów. W moim wypadku to zaniedbanie doprowadziło do bardzo bolesnego obtarcia.
Wreszcie plecak. Na wycieczce zapoznawczej ważył gdzieś ok. 15-20 kg Jeśli nigdy nie nosiło się takiego bagażu to tu radziłbym parę dni przed wycieczką go spakować i przynajmniej trochę z nim pomaszerować chociażby po pokoju. Starać się go porządnie wyczuć pod tym obciążeniem i odpowiednio wyregulować (pas biodrowy i pozostałe szelki). Dla mnie był to kłopot szczególnie w drugiej połowie dnia wędrówki.
Być może moje uwagi wydają się banalne dla osób które wędrują już lata ale być może ktoś o bardzo małym jak ja doświadczeniu coś z tego skorzysta i uniknie przynajmniej paru trudnych chwil jakie mogą mu się przytrafić na szlaku.
Maciek:
Samej wycieczki nie mogłem się wprost doczekać (...). Może dlatego zdeterminowany byłem jechać bez względu na warunki pogodowe. Miałem pewne obawy czy podołam kondycyjnie, bo wyjazdowy charakter pracy przez kilka ostatnich miesięcy zaburzył mój "cykl treningowy", nie miałem czasu na rower, basen, bieganie itp. Wprawdzie z analiz wcześniejszych wycieczek wynikało mi, że członkowie Klubu nie uprawiają w górach "biegu z przeszkodami", a dystanse są podobne do tych, które jestem przyzwyczajony pokonywać, niemniej trochę zmyliły mnie właśnie opinie niektórych uczestników wcześniejszych wycieczek zapoznawczych, którzy pisali że dostali trochę w kość. Na szczęście moje obawy szybko zostały rozwiane, tempo poruszania się było dla mnie optymalne (nie lubię chodzić ani bardzo wolno ani bardzo szybko) zarówno liczba jak i czas postojów była dla mnie zupełnie wystarczająca, nawet odniosłem wrażenie, że wędrując samemu wyszło by mi tych postojów mniej. Obeszło się bez zakwasów, trochę bolały mnie po wycieczce mięśnie okołostawowe kolan, ale było to do przewidzenia ze względu na brak ruchu, ćwiczeń i okazji do wędrowania z obciążeniem. Bez kijków było by zapewne znacznie gorzej.
Co do charakteru samej wędrówki to bardzo mi odpowiadała. Miałem cichą nadzieję, że tak to będzie właśnie wyglądało. Wędrując wcześniej z różnymi ludźmi często natrafiałem na opór współtowarzyszy, kiedy proponowałem traskę na przełaj, poza szlakami, lub wydłużenie trasy, żeby zobaczyć coś ciekawego, a nie leżącego akurat przy głównym szlaku. Na szczęście wygląda na to, że takie łazikowanie to w KK norma, z czego bardzo się cieszę.
Również sama organizacja wycieczki zrobiła na mnie pozytywne wrażenie, mimo, iż po lekturze strony KK, miałem wrażenie że wszystko odbywa się "na komendę" i w pewnym pośpiechu. Na szczęście wszystko to w rzeczywistości wyglądało dużo naturalniej i bez jakiegoś wielkiego pośpiechu.
Odnośnie strony WWW Klubu to uważam, iż jest zrobiona bardzo rzetelnie. Starałem znaleźć jakąś przysłowiową dziurę w całym - to muszę stwierdzić, że nie udało mi się i twierdzę, że to co jest opisane na stronie dobrze oddaje charakter wycieczek KK i każdy kto uważnie czytał informacje na niej zawarte nie powinien się rozczarować biorąc udział w wycieczce zapoznawczej.
Wycieczka, w której brałem udział szybko zweryfikowała też moje (drobne !) wątpliwości odnośnie listy ekwipunku polecanego na stronie KK. Myślę, że jest naprawdę dobrze przemyślana i warto po prostu polecany sprzęt zabrać, choćby wcześniej nie miało się okazji go wykorzystywać.
Agnieszka:
Z mojej strony komentarz na temat KK jest krótki - to jest to. Pewna specyfika związana ze sprzętem i przygotowaniem jedzenia jest po pierwsze do przeżycia, po drugie w tym szaleństwie jest metoda i warto się z nią zapoznać.
Co do kwestii kondycyjnych, byłam absolutnie pewna, że dostanę zdrowo w kość, i dostałam. Jak na mieszczucha sporo wprawdzie jeżdżę w góry, ale rzadko są to wyprawy takie "jak kiedyś". Świadomość, że przeze mnie opóźnia się marsz całej grupy była jednak bardzo mało przyjemna - i tu wielkie uznanie dla prowadzących. Zamiast jakiejkolwiek - choćby milczącej - krytyki usłyszałam już po wycieczce wiele słów zachęty, żeby jeździć, żeby się nie poddawać, żeby trenować i w ogóle nie ma problemu.
A moim celem jest właśnie to - pochodzić po bezdrożach tak jak wtedy, gdy dnia było za mało, żeby się solidnie zmęczyć. To było wprawdzie dość dawno temu - ale myślę że w miarę systematyczne jeżdżenie z KK i dodatkowy trening w domu pomogą dojść do lepszej formy.
Ja lubię każde góry - i Pogórze Przemyskie, gdzie krzal jest powyżej głowy (przynajmniej mojej), i Beskidy, i Alpy - każde oferują coś ciekawego. Moim marzeniem jednak jest powłóczyć się po Ukrainie i Rumunii, co do tej pory było niespecjalnie wykonalne po prostu ze względu na brak towarzystwa. Trochę zresztą jeżdżę w góry (i chodzę) sama, ale niektóre wycieczki są w pojedynkę trudne do zrealizowania. Zamierzam zatem kontynuować wyjazdy z KK gdy tylko nadejdzie wiosna. Kto pracuje ma własny rachunek, wie jak trudno jest wyrwać się choćby na trochę i jak często weekend jest potrzebny po to, by nadgonić obowiązki; ale z drugiej strony, to kwestia mobilizacji. W moim przypadku wyjazd na wycieczkę zapoznawczą wymagał pojechania na spotkanie z ważnym klientem w biurowym garniturku, w pantofelkach, z walizką pełną papierów oraz butów turystycznych i z plecakiem - na szczęście było gdzie to schować i potem się przebrać. Zostały pomalowane paznokcie, co na wycieczce zapoznawczej jest raczej surrealistycznym akcentem.
Skutek wycieczki zapoznawczej jest jak do tej pory taki, że znacznie intensywniej trenuję - łącznie z bieganiem, choć może nie tak często jak by należało. W czerwcu zamierzam wystartować w biegu na 5 km - nie śmiejcie się, inni też zaczynali od jednego okrążenia bloku tak jak ja. Oprócz jeżdżenia z KK zamierzam przejść w tym roku kurs alpinistyczny i wleźć na Mont Blanc. Trzymajcie kciuki !
|
e-mail Klubu Karpackiego Opracowanie Justyna i Paweł Pontek. Stronę utworzono 18 stycznia 2007, ostatnio zmodyfikowano 14 lutego 2007 |